sobota, 12 października 2013

Nowe warszaty w Muzeum Historycznym w Białymstoku

Dzięki Fundacji Uniwersytetu w Białymstoku, a dokładniej dzięki inicjatywie p.Katarzyny Niziołek powstał nowy projekt związany z wystawą o białostockich Żydach ,,Byliśmy tu".Wystawa jest prezentowana w Muzeum Podlaskim"( jak również na zewnątrz muzeum),ale także w Operze i Filharmonii Podlaskiej.Katarzyna Niziołek jest koordynatorem części edukacyjnej owego przedsięwzięcia.I tak latem opracowałam dwa scenariusze,które są kanwą do przeprowadzania warsztatów z młodzieżą gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych.Pierwszy z nich ,,Życie codzienne w białostockim getcie",dotyka problematyki Zagłady poprzez losy białostockich Żydów,którzy wspominali swoją sytuację, np.Felicja Raszkin-Nowak w książce ,,Moja gwiazda" czy Fania Lipiński(jej wspomnienia udało mi się pozyskać dzięki uprzejmości Yad Vashem w Jerozolimie).Oprócz tego korzystałam z książki pani Ewy Rogalewskiej ,,Białostockie getto".Prowadziłam warsztaty w Gimnazjum nr 7,na zaproszenie nauczycielki historii.Zauważyłam,że młodzież bardzo mało wie na temat Holocaustu i historii Białegostoku.Na początku byli rozbawieni,usiłowali żartować,próbowali się popisywać.Przeważnie nie pracuję tak mocno na emocjach,empatii.Tym razem postanowiłam zaryzykować.Czytali teksty źródłowe,fragmenty,urywki.Mieli za zadanie przenieść się w tamte czasy. Po dwóch godzinach warsztatu powstały naprawdę sensowne wypowiedzi,pełne empatii. Zacytuję kilka z nich: ,,Jestem Maria.Mam ośmioro rodzeństwa.Mój tat pracuje w fabryce,codziennie wychodzi na Warszawską,żeby zapewnić nam kromkę chleba.Natomiast mama zajmuje się domem i stara się nas chronić.Codziennie rano wychodzę z domu,siadam na krawężniku i rozmyślam.Zawsze nasuwa mi się pytanie:jakby wyglądało moje życie,gdyby nie było getta?W naszej dzielnicy można odczuć smutek,przerażenie,ale też małą iskierkę nadziei,że jeszcze stąd wyjdziemy.Wychwowując moje młodsze rodzeństwo,nie umiem im wytłumaczyć,co to jest kwiat,jaki ma kolor,jaki zapach.Żałuję,że nie mogli odwiedzić Parku Planty,Parku Zwierzynieckiego.Przecież są takie piękne!Pewnego dnia wyszłam na długi spacer,żeby powspominać dobre chwile,pomarzyć.Lecz kiedy wróciłam do domu,nie usłyszałam gwaru mojej licznej rodziny,tylko pustą ciszę.Wszyscy jakby spali.Zobaczyłam całą rodzinę martwą.Ugięły mi się kolana.Nawet nie zauważyłam,kiedy poleciały mi łzy.Od tego czasu minęło już 70 lat,a pamiętam to jakby wszystko wydarzyło się dzisiaj".(Gabriela Sienkiewicz,Paulina Siergiejuk,2 e) ,,Jestem Joszua.Pracuję w fabryce sukna i płótna.Mam 42 lata i trójkę dzieci:dwóch chłopców i dziewczynkę.Moi synowie nazywają się Emmanuel i Nathan,mają 14 i 12 lat.Moja córka Rebeka ma 6 miesięcy.Moja żona Maria jest ciężko chora na tyfus.Potrzebuje leków.Dziś rano,gdy przyszedłem do fabryki,wpadłem na bardzo ryzykowny pomysł.Wiedziałem,że jeśli mi się nie uda,moja żona umrze,a dzieci zostaną same.Nie mogłem do tego dopuścić.Postanowiłem przemycić płótno z fabryki.Za pieniądze ze sprzedaży kupię lek na tyfus.Następnego dnia miałem dyżur przy pakowaniu płócien.Opasałem się materiałem.Miałem nadzieję,że nikt tego nie zauważy.Poszedłem do lekarza po lek.Gdy sprzedawałem mu płótno,zauważył nas policjant.To był żydowski policjant..."